Kolejne ognisko zapisało się w pamięci forumowiczów i członków FFC. "PPP" - przyjechaliśmy, popiliśmy, pojechaliśmy

Nasza podróż zaczęła się już o 14 (tzn. moja, Moona, Syriel, oraz Ally i jej chłopaka, którycha spotkaliśmy w autobusie. W Katowicach byliśmy ok. 15, a tam spotkaliśmy Dorotę, Łukasza, później Sławka i jakiegoś chłopaka (nie pamiętam jak miał na imię) o ksywie Kubiak.
Wszyscy razem dotarliśmy do Rybnika ok. 17, gdzie już czekało kilka osób (pewnie nie wszystkie osoby wymienię


Czas płynął, a my czekaliśmy na Sylwię, resztę osób i autokar, który pojawił się po 19. Czekaliśmy jeszcze jakiś czas i wreszcie pojechaliśmy do Tworkowa, na miejsce ogniska, gdzie przywitał nas Dawid, Adrian i jego Marta, Rafał z Asią i reszta osób, które już tam były. Kilka komunikatów od Sylwi i Kariny:
1. To taki, że mamy się odpowiednio zachowywali.
2. Single "Anka, ot tak"
3. Złota płyta za album NCNJ... dla nas przekazana na ręce Sylwi.
Hehe, ten singiel naprawdę mnie rozwalił. Zwłaszcza te żuczki, chrząszcze, czy co to tam jest na okładce i ta żaba w środku... O Boshe, już się boję tego teledysku...
A co do płyty, to dużo osób robiło sobie z nią zdjęcia włącznie ze mną (no w końcu nasza płyta

I zabawa się rozpoczęła... Zimne piwo, niestety nie dla mnie - bo jestem chora i cudem wogule pojechałam na ognisko, a poza tym fajnie jest być jedną z niewielu trzeźwych osób. Kiełbaski, wspólne zdjęcia - praktycznie przez całe ognisko ktoś robił fotki. Później przyjechał Arek, którego miało nie być i Adam, na których rzuciły się fanki

Jak zwykle wszyscy w krzaki chodzili, chociaż była prowizoryczna ubikacja (tzw. wychodek hehe) ale wszyscy bali się tam iść bez latarki, bo obok za siatką były wilki (ile z tego prawdy to nie wiem). CZas mijał, z początku powoli, jak to zwykle bywa, później szybko. Zrobiło się dosyć zimno, więc wszyscy się przy ognisku grzali, zwłaszcza ja spędziłam tam trochę czasu, a to dzięki Grzesiowi, który oblał mnie piwem - zresztą to nie pierwszy taki wypadek... Adam nagle pojechał do domu (chyba wiadomo dlaczego) i przyszedł czas na sprzątanie...
kubki, tacki, ławki i stoły... i dobranoc. W autokarze wszyscy mieli praktycznie zgon. Część osób pojechałą pać do Kariny, a reszta do Rybnika na dworzec, na pociąg. Mieliśmy szczęście i nie musieliśmy czekać na ciapąg. W ciapągu niektórzy spali, było troszku niewygosnie, ale jakoś dojechaliśmy. Natomiast z Aktowic, trzeba było jeszcze dojechać do domu autobusem, na który na szczęście nie musieliśmy czekać. Wreszcie około godziny 7. 45 dotarliśmy do domu, gdzie czekało łóżeczko...
Uff, fajnie było, ale się skończyło.
Dzięki, dzięki, dzięki za wszystko!!!
Wszystkim ludziom, których tu wymieniłam i nie wymieniłam.
Karinie, Sylwi, zespołowi i wszystkim, którzy się przyczynili do tego, że ognisko się odbyło.
Duża buźka dla wszystkich. Pozdrawiam.